Koło Przewodników Tatrzańskich w Gliwicach

Nasze inwektywy pod adresem gospodarzy robią się jeszcze bardziej wyrafinowane, kiedy okazuje się, że w barze piwo jest ciepłe, a na dodatek trzeba je pić na stojąco, bo lokal zapchany jest przemokniętymi turystami. Nasz Przewodnik przysięga sobie, że jego noga w tej „chacie” już nie postoi. Pędzimy na dół do pociągu. Piwne rachunki wyrównamy w „Kasztelu”.

Puchlerski

Taki właśnie był Edek: pełen pomysłów, nie dający łatwo za wygraną, cierpliwy, ale też potrafiący „rzucić mięsem”, kiedy ktoś nadepnął mu na odciski. W grupie, w której działaliśmy w czasie sierpniowych obozów w Wielkiej Łomnicy, był najstarszy wiekiem, stażem i doświadczeniem. Więc siłą rzeczy był dla nas autorytetem. Ale był też kolegą, partnerem, pomocnikiem. Był bezlitośnie ironiczny, kiedy my coś sknociliśmy, ale potrafił stosować tę samą miarę krytyki wobec siebie, kiedy mu coś wyszło nie tak. Bardzo starannie przygotowywał się do każdego przejścia. Zresztą każdą wolną chwilę poświęcał Tatrom. Rysował mapy, studiował przewodniki, myślał nawet nad przewodnikiem po nieznakowanych turystycznych drogach Tatr Wysokich. Na każdy obóz przywoził cały stos notatek i map. Często powtarzał, że nie sztuka zostać przewodnikiem pierwszej klasy: sztuka nim cały czas być. Podziwialiśmy go za to wszystko. Próbowaliśmy się uczyć od niego, choć mieliśmy inne temperamenty, inne zasoby pomysłów, inne granice wytrzymałości i cierpliwości. Na ile byliśmy pojętnymi uczniami?

Znałam Edka od 1979 roku. Pierwszy raz był moim przewodnikiem w czasie międzyszkolnego rajdu „Babie Lato w Beskidach”, w którym uczestniczyłam z grupą moich podopiecznych – harcerzy. Potem było jeszcze jedno „Babie Lato”, przypadkowe spotkanie na Przegibku, kilka przelotnych spotkań, na Słowacji, wreszcie kurs przewodnicki i obozy w Wielkiej Łomnicy i Morskim Oku. I choć sama dorobiłam się od tego czasu dwóch „blach” przewodnickich i z niejednego górskiego pieca chleb jadłam, obraz Edka jako Przewodnika przez wszystkie te lata pozostał niezmieniony: stojącego na tle górskiego pejzażu, cierpliwie objaśniającego panoramę, opowiadającego o zlewiskach i dorzeczach, o Janosiku czy Józku Krzeptowskim; spoglądającego ku górze i szukającego najbezpieczniejszej drogi na szczyt, zawsze pomocnego, kiedy jego podopieczny potrzebował rady, perswazji, asekuracji. Nie był człowiekiem bez wad. Nie łatwo było zaakceptować jego cięty język, bezkompromisowość, czy specyficzne poczucie humoru. Nie wszystkim odpowiadała jego filozofia przewodnictwa i widzenie gór. Nie dyskredytuje go to jednak. Wręcz przeciwnie: podkreśla jego człowieczeństwo.

Curriculum vitae

Edward Puchlerski urodził się 13 października 1940 r. we Lwowie. Do szkoły podstawowej uczęszczał we Wrocławiu i Trzebini. Maturę zdał w r. 1958 w Liceum Ogólnokształcącym w Chorzowie, studia wyższe ukończył na Wydziale Elektrycznym Politechniki Śląskiej w Gliwicach, uzyskując dyplom w 1972 r. Pracował m. in. w Gliwickich Zakładach Chemicznych „Carbochem”, Biurach Projektów „Elektroprojekt”, „Bipromog”, OBRUM i Instytucie Materiałów Ogniotrwałych.

Od lat siedemdziesiątych prowadził aktywną działalność turystyczną. W r. 1970 wstąpił do PTTK, był również członkiem Klubu Wysokogórskiego (od r. 1976 posiadał stopień taternika samodzielnego) i Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Działał w Służbie Kultury Szlaku, Kole Przewodników Tatrzańskich i Kole Przewodników Turystycznych. W r. 1976 został przewodnikiem tatrzańskim, uzyskując w r. 1991 uprawnienia przewodnika I klasy. Od r. 1980 był przewodnikiem beskidzkim, zdając egzamin na uprawnienia I klasy w r. 1986. Był również instruktorem przewodnictwa, przodownikiem turystyki górskiej na wszystkie góry Polski oraz strażnikiem ochrony przyrody.

<< poprzednia strona 1 2 3 następna strona >>